Record of Ragnarok, anime ze stajni Netflixa. Pierwszy sezon liczy sobie aż 12 odcinków. Kreska bardzo podobna do kreski i animacji z anime Drifters. Tu jeszcze jedno zdanie, jak na anime o walce, to animacja jest bardzo statyczna, opierająca się na powtórzeniach.
Fabuła prosta, jak drut. Rada Bogów, ze wszystkich wierzeń stwierdzają, że ludzie są chójowi i czas ich zabić. Brunhilda jedna z Valkirii rzuca wyzwanie Bogom i urządza turniej 13 Bogów vs trzynastu najpotężniejszych ludzi. W pierwszym sezonie mamy 2 walki. Tu muszę, napisać jak bardzo schematyczna jest narracja w tej serii. Każda walka trwa 3-4 odcinki. Pierwszy odcinek przedstawienie bohaterów. Drugi odcinek omawia jednego bohatera, kolejny odcinek omawia drugiego międzyczasie krótka wymiana ciosów. Ostatni odcinek walka, która ma wszystkie punkt shounena bostowanie mocy, transformacje.
Jak ja się na tym wynudziłem. Mi koncepcja turnieju nie przeszkadza, ale niech chociaż te walki będą dynamiczne. Te walki są statyczne. Takie coś to mogło przejść DB albo w Rycerzach Zodiaku, ale nie w animacji XXI w. Ta seria przypomina mi Drifters bis. Ten sam pomysł weźmy postacie historyczne i niech mają super moce i niech się napierdalają. Różnica że Drifters między sobą a tu z Bogami. To samo co w Drifters widziałem. Do tego co mnie w Drifters irytowała to tu też jest czyli wstawianie nie w odpowiednim momentach komediowych wstawek. Z tą różnicą, że w Ragnaroku nie było tego tak dużo. Jako shounen to jest bardzo słabe . Fabularnie widzę jakiś potencjał. Narracyjnie jest to do dupy, same walki które wyglądają technicznie słabo,a dotego to jedna wielka ekspozycja opowiadająca o bohaterach, który jeden z nich zginie. Do tego dochodzi logika anime gdzie Posejdon jest starszym bratem Zeusa. Gdzie Bóg oceanów wygląda jak młody chłopak, prost z gejowskiego hentaia a Zeus wygląda jak stary obleśny dziad. Nie polecam tej serii chyba, że lubisz marnować swój czas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz