Astrid leżała na łóżku, po tym jak się obudziła myślała, o wczorajszej rozmowie z karczmarzem, a raczej o tym, co powiedział na temat, tej kobiety, z którą miała wczoraj zatarg. O tym jak ta kobieta zabiła kilkunastu rabusiów, używając sztyletów gdy opisywał jak walczył, jak on to powiedział, było to jak taniec z dwoma ostrzami, ona weszła między nich, zabiła każdego jednym sprawnym cięciem i pchnięciem trafiając w miejsca na ciele, które gwarantują śmierć przeciwnika. Oczywiście łatwiej jest to zrobić, toporem czy mieczem, ale sztyletami. Wyglądało to jak taniec, przypomniała sobie słowa karczmarza, w duchu, że obawia się tej kobiety, gdyby nie refleks, pewnie by nie żyła. Inna sprawa, odkąd tamtą zobaczyła, cały czasy trzymała dłoń na toporach, a między nimi był dystans i czas na reakcję. Ale szybkość ataku zaskoczyła Astrid, chwilę później, miałaby pewnie brzydką ranę na ciele, o ile przeżyłaby ten atak. Nawet gdyby tej kobiecie udało by się pozbawić mnie życia, Luśka szybko by zakończyła jej żywot rozrywając jej tchawicę na strzępy. Mała to pociecha, ale pociecha. W otwartej walce, na dwoje babka wróżyła, jak to mawiał jej ojciec, ale byłaby przynajmniej gotowa na walkę, a nie na atak z zaskoczenia, tak jak to było wczoraj. Uśmiechnęła się, bo i ona zaskoczyła tamtą kobietę, odpychając jej atak, tamta miała zaskoczoną minę’ kiedy musiała odskoczyć. Uderzyła się mocno w nogę.
- Czas zobaczyć, co tam słychać u Luśki. - Zeszła z łóżka i od razu podeszła do krzesła, gdzie leżał jej strój, miała zwyczaj sypiać nago, oczywiście kiedy mogła, a że dziś mogła, więc skorzystała z tego. Ubrała się w skórzaną bluzkę zapinaną na guzik i skórzaną spódniczkę, nałożyła buty i powoli zeszła i wyszła na podwórze, to co zobaczyła było dla niej zaskoczeniem. Luśka leżała sobie na boku, jakby nic, a dwie małe dziewczynki czesały ją delikatnie i głaskały. Wilczyca drzemała naprzeciwko wyjścia z karczmy, nie spała bo wiedziała, że niedługo wyjdzie jej Pani. Podniosła głowę tylko wtedy gdy poczuła jak czyjeś dłonie dotykają jej tyłu i ogona, zobaczyła dwie dziewczynki, które ją głaskały, stwierdziła w wilczej głowie, że to nie jest żadne zagrożenie, postanowiła dalej leżeć, ale już z otwartymi oczami. Lekko zawarczała, kiedy poczuła jak jakiś przedmiot dotyka jej ciała, ale nie minęło kilka chwil, jak uznała, że ten przedmiot sprawia jej wiele przyjemności. Dwie dziewczynki czesały ją delikatnie grzebieniem, Luśce nie pozostało nic innego, jak tylko wygodnie się ułożyć i oddać pielęgnacji.
-Zdrajca.- Wilk podniósł tylko głowę słysząc znajomy głos i tylko prychnęła na swoją właścicielkę, widząc że ona się uśmiecha i macha ręką. Coś przykuło uwagę dziewczyny, to była blada jak ściana kobieta, która patrzyła na dzieci i wielkiego wilka, który leży na ziemi, domyśliła się od razu, kobieta musi być matką dziewczynek i musiała się bardzo bać, widać było to w jej oczach, że z jednej strony chce zabrać dziewczynki, ale z drugiej strony boi się wilka.
-Proszę się nie bać. - Astrid zamachała do kobiety. - Proszę podejść nic nie zrobi. - Potem było słychać pstryk palcami. - Luśka do nogi. - wilczyca zerwała się na równe łapy i podbiegła do właścicielki. Dziewczynki były niezadowolone, ale ich matka poczuła ulgę i podbiegła do nich widząc, że wilczyca grzecznie siedzi przy właścielce, matka krzyczała na swoje córki mówiąc że to niebezpieczne, bawić się z obcymi zwierzętami. Astrid musiała wracać i ubrać się czas było zarobić trochę grosza
-Zostań tu. - Polecenie wydane wilkowi było pewne i było słychać pstryk palców, a sama udała się do karczmy, w drzwiach zobaczyła Lalko, jak to określił karczmarz - zabójczynię. Obie zmierzyły się tylko wzrokiem, i wyminęły, Luśka postawiła uszy na sztorc, gotowa do ataku. Wyminęły się oceniając siebie. Astrid przeszły ciarki, zasięgnęła trochę języka wczoraj wieczorem, dowiedziała się parę ciekawych rzeczy, jak to że kobieta szuka ludzi do jakiejś roboty. weszła do budynku czas było dokończyć ubieranie.
- Młoda! - Zawołał gospodarz Smoczego Ogonu.
- Tak? - Astrid podniosła głowę.
- Ta zabójczyni wypytywała o ciebie. - Astrid spojrzała na niego.
- A więc mnie bada, musiałam jej zaimponować. - Na ustach kobiety wykwitł uśmiech, jak u drapieżnika.
- Nie lekceważ jej. - Ton Gospodarza był bardzo poważny.
- Nie lekceważę, ale nie mam wpływu na to, czy ona mnie zaatakuje, czy nie. Też o niej zaciągnęłam języka o niej, i wiem, że jest cholernie niebezpieczna i należy do jakiegoś Zakonu zabójców.
- Bądź czujna. - Gospodarz nie dodał, że ta kobieta należy do Zakonu Taraka elity zabójców, nie od samego początku to wiedział. Miał swoje lata, swoje słyszał, a po masakrze jaką Lalko sprawiła w jego karczmie. Spotkała się chyba kupcem i omawiali zabójstwo.
- Będę i proszę wierzyć, z jednej strony obawiam się jej, ale z drugiej strony chcę z nią walczyć, czuję podniecenie na samą myśl o starciu z nią, taka już moja natura. - Uśmiechnęła się tylko. Stary gospodarz wiedział, że takie osoby, jak Astrid to wojownicy, którzy dążą do perfekcji i szukaniu nowych przeciwników im potężniejszy, tym lepszy. - Muszę iść gospodarzu i dziękuje z ostrzeżenie, na pewno wezmę sobie je do serca.
- Do zobaczenia później. - Astrid poszła do swojego pokoju, aby się przebrać. Odziała się w coś wygodnego w jedwabną koszulkę którą dostała od matki, skórzaną kurtkę i skórzane spodnie, do pasa przytwierdziła długi nóż myśliwski, tak do obrony, nie była specjalistką walki tą bronią, ale radziła sobie całkiem nieźle. Luśka już czekała przed wejściem merdając ogonem. - Idziemy, noga. - Pstryknęła palcami i ruszyła przed siebie. Idąc powolnym krokiem zauważyła, że ludzie schodzą jej z drogi, może nie jej, a wilczycy, która szła posłusznie przy nodze, rozglądając się na boki. Astrid idąc tak, wpadła na dziwną dziewczynę, dla niej była to dziwna ubrana w bardzo kwiecistą spódnicę kobieta. Dziewczyna od razu przeprosiła, że wpadła na nią. Kobieta północy pomacała się po ciele, nie została okradziona. Astrid oceniła, że, dziewczyna nie stanowi dla mniej zagrożenia, widać, że dziewczyna nie była wojowniczką, Luśka nie zareagowała na dziewczynę. Ruszyła dalej. Miała sporo czasu, usłyszała wczoraj wieczorem, że w starym młynie szukać będą do roboty, więc miała dużo czasu do wieczoru. Idąc tak zobaczyła, sklep rzeźnika. Tak musiała wydać trochę grosza na wilczycę, coś zwierzę musiało jeść, gdyby była głodna ruszyłaby popolować, a wolała nie zdawać się na jej instynkty łowieckie. - Luśka waruj! - Pstryknęła palcami wilczyca została. Dziewczyna zniknęła u rzeźnika.
- Dzień dobry wielmożna pani. - Za ladą stała kobieta przy kości.
- Dzień dobry. - Astrid uśmiechnęła się.
- Co dla Pani?
- Duży udziec jagnięcy. - Kobieta zamrugała. - Proszę go po porcjować. - Kobieta się uśmiechnęła, bo Astrid była pierwszą klientką i od razu, sporo zarobi, z ochotą zabrała się za porcjowanie. Robiła to sprawnie i szybko, każdy kawałek miał równy kształt i pewnie tyle samo ważył. Kobieta spojrzała za okno.
- Co tam się dzieje, jakaś dziewczyna jest tak głupia, że podchodzi z ostrym narzędziem do wilka. Astrid obróciła głowę, jakby ktoś dał porządne jej szturchnięcie w plecy i zobaczyła jak ta dziewczyna, którą wcześniej spotkała chce skrzywdzić jej wilka.
- Ki Garok. - Wybiegła ze sklepu, na nic nie czekała, chwyciła dziewczynę za fraki, obróciła i mocno pchnęła na ścianę, dziewczynę aż jęknęła z bólu. Astrid czasami nie panowała nad swoją siłą, tak ścisnęła gardło dziewczyny, że tamta stała się sina, wierzgała, prosząc o pomoc. Coraz mocniej ściskała. Astrid poczuła jak leci na przeciwległą ścianę uderzyła o nią, że odczuła to uderzenie. Od razu zerwała się na równe nogi, zobaczyła przed sobą wielkiego czarnoskórego mężczyznę. Miał prawie dwa metry wzrost widać było, że ząb czasu, odcisnął na nim swe piętno, ten mężczyzna, był silny mimo, że mężczyzna jego ciało było atletyczne.
- Chcesz się zabawić, najpierw dokopię tobie do dupy, a potem zajmę się nią. - Głową wskazała na Othi, która jeszcze łapała powietrze, a Astrid przyjęła pozycję do walki. Zawiał zimny wiatr, zwiastujący burzę
A stalowe grzmoty zbliżały się nieubłaganie do miasta zwiastując nawałnice.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz