Baltazar od spotkania z Othi był nieswój, wiedział, że dziewczyna coś ukryła, zbyła go stwierdzeniem, że musi to sprawdzić, ale twarz Othi mówiła, że coś ją zaniepokoiło, z jej twarzy zniknął wtedy uśmiech, wyszła bardzo szybko, nawet nie droczyła się z nim jak to miała w zwyczaju, nawet nie wspomniała o tym cholernym wężu, złodzieju. Myśl o wężu, który kradnie jej towar, wydawała się absurdalna, ale nie miał wyboru i spędził te pięć dni na obserwacji węża . To były najdłuższe dni w jego życiu. Baltazar wiedział że wąż był chowańcem poprzedniej właścicielki domu, kazała wężowi pilnować Othi.
Co odkryłaś młoda szamanko. Protektor czuł że przeszłość dogoniła nas wszystkich i błędy, które kiedyś popełniliśmy, teraz wracają ze zdwojoną siłą. Baltazar spojrzał na chronometr wisząc na ścianie już tak późno. Czas spotkać się z Othi, podszedł do szuflady i wyjął z niej sakiewkę. Protektor postanowił, że jak tylko się dowie co to było, ogłuszy Zielarkę i wrzuci na najbliższy statek który, leci jak najdalej od miasta. Wyszedł ze swojego biura.
- Dziś mnie nie będzie. - Rzucił w kierunku innych strażników i ruszył pewnym krokiem do dzielnicy portowej, bo tam się umówił, z dziewczyną. Idąc nie rozmyślał o niczym, oczyścił swój umysł, cokolwiek usłyszy o tej istocie, wiedział co ma robić, nawet nie zauważył, kiedy doszedł do dzielnicy wzgórza, które prowadziło, do dzielnicy portowej. Stał i czekała na Othi, ale ona się nie zjawiała, zaczął się niepokoić
- Thodorze, widziałeś Othi.- Sprzedawca właśnie schodził w kierunku miasta.
-Protektorze, witaj. Othi? - Mężczyzna zastanawiał się przez chwilę. - A tą dziwną dziewczynę, która zawsze handluje specyfikami, chyba szła do centrum miasta. - Baltazar spojrzał się na niego pytająco. - Spieszyła się, chyba kogoś śledziła. - Baltazar zaniepokoił się Othi nie była wojownikiem ale jak kogoś śledziła, znaczy pchała się kłopoty.
- Dziękuje. - Protektor ruszył szybkim krokiem w kierunku centrum miasta, prawie biegł, w dół miał złe przeczucie, obiecał sobie, jak tylko znajdzie tą dziewczynę spierze ją na kwaśne jabłko. Doszedł do dzielnic rzemieślniczej, zaczął się nerwowo, rozglądać gdzie ona może być. Zobaczył sklep kartograficzny, wszedł do niego.
- Witaj Protektorze! - Baltazar usłyszał znaojmy głos sprzedawcy, ale w sklepie była jeszcze kobieta, Baltazarowi wystarczył jeden rzut oka na kobietę i już wiedział, że ta kobieta ma coś w sobie niepokojącego, chwilę się jej przyglądał.
- Witaj Witaj widziałeś Othi? Miałem się z nią spotkać, ale jej nie ma.
- Wiesz co, widziałem ją chwilkę temu, jak śledziła kobietę z wilkiem. - Baltazar przygryzł wargę słysząc to, strażnicy zgłosili mu wczoraj, kobietę z wielkim wilkiem, toporami, w futrze, nie trzeba było być geniuszem, by dodać dwa do dwóch, a ten opis pasował do kogoś z północy, a to oznacza kłopoty. Po kiego licha, śledziła tą kobietę. A do tego doszła, ta kobieta w sklepie kartograficznym, którą oceniał, jako najemnika, będzie musiał się jej przyjrzeć z bliska. Wybiegł ze sklepu, rozglądał się nerwowo po okolicy, aż zobaczył zbiegowisko koło jednego z zaułków przy sklepie rzeźnickim. Ruszył pędem i zobaczył to czego się obawiał, Rudowłosa dziewczyną jedną ręką podnosiła Othi za gardło, na ziemi leżał wilk z wywalonym językiem. Zielarka była już sina od uścisku. Nie miał na co czekać podbiegł sprawnym chwytem odepchnął wysoką kobietę od Othi. Ale ta szybko się podniosła.
- Chcesz się zabawić, najpierw dokopię tobie do dupy, a potem zajmę się nią. - Głową wskazała na Othi, która jeszcze łapała powietrze, a Astrid przyjeła pozycję do walki.
- Jestem Protektor Baltazar. Co tu się wyprawia? - Spojrzał na Rudowłosą i wiedział, że jest świetnie przygotowana do walki i na pewno potrafiła walczyć. Ale dziewczyna nie miała zamiaru odpowiadać od razu wyprowadziła cios na szczękę Blatazara, ale on sparował cios i wykonał pchnięcie. Astrid, aż się cofnęła trzymając się ramię. - Powtórzę jeszcze raz, co tu się dzieje? Protektor przyznał jedno gdyby nie doświadczenie jakie posiadł, miałby złamaną szczękę.
- Ona otruła mojego wilka. - Spojrzenie dziewczyn powędrowało na Othi, która właśnie się podnosiła z ziemi. Baltazar od razu przeniósł spojrzenie na Zielarkę.
- Othi?
- Nie otrułam tylko uśpiłam. - Astrid aż zacisnęła pięści. Protektor spojrzał na kobietę pod ścianą.
- Spokojnie. - Głos Baltazar był pewny i nie znoszący sprzeciwu. - A ty mów, co znów chciałaś zrobić.
- No ja. Chciałam ogolić wilka. - Ostatnie słowa wypowiedziała bardzo cicho, aby bardziej nie wkurzać. Oczy Rudowłosej płonęły, a Zielarka się cieszyła, że między nią, a tą drugą jest Baltazar
-Wiem że pożałuję tego pytania. Po co chciałaś ogolić jej zwierzę? - Jego obawy się potwierdziły dziewczyna była berserker, ci co przeżyli atak takiego wojownika mówili, że zanim wpadali w szał ich oczy lśniły, jak dwa ognie.
-No futro wilka północy jest cenne i można dobrze zarobić, można z niego zrobić rzadkie specyfiki. - Otrzepywała się.
- Powinienem was obie aresztować ciebie za atak na protektora. - Wskazał głowę na rudowłosą. - A ciebie Othi za głupotę, ale nie mam na to czasu i ochoty. Chciałby ciebie przeprosić kobieto północy, za nią. Czasami nie zastanawia się nad tym co robi.
- A co z moim przyjacielem. - Astrid od dłuższego czasu masowała swoje ramię.
- Othi?
- Zaraz obudzę. - Zielarka szperała w swojej torbie. - Ahhh, a ty co tu robisz? - Dziewczyna wyjęła ze swojej torebki węża, położyła na ziemi, po chwili wyjęła małe zawiniątko i włożyła do pyska wilka za jakiś. - Za jakieś 10 minut powinna się obudzić.
- Oby, bo inaczej nawet on ciebie nie ochroni. - Było słychać groźbę w głosie.
- A co z futrem? - Othi zapytała z jakąś nadzieją w głosie, że może jednak uda jej się zdobyć cenny towar. Baltazar przygryzł wargę słysząc pytanie zielarki. Ona naprawdę lubiła drażnić ludzi, a jeżeli ta druga wpadnie w szał to nawet on nie ochroni Othi.
- Zrobimy tak. - Baltazar zrobił przerwę. - Jeżeli właścicielka zgodzi się ostrzyżesz wilka, a zyskami podzielisz się pół na pół. - Astrid już miała coś powiedzieć. - Uważam, że dla wilka byłby dobrze pozbawić go nadmiaru futra, tu jest inny klimat, o wiele cieplejszy i wilkowi może być za gorąco, może się przegrzać. - Astrid przez chwilę myślała, nad tym co usłyszała i przyznała, że ten człowiek ma rację. Z drugiej strony gdyby wiedziała, ile kosztuje futro sama by ogoliła Luśkę do zera.
-Niech będzie. - masowała swój bark.
- Drętwienie minie za jakiś czas. - Rzucił Baltazar widząc jak dziewczyna masuje swoje ramię. Luśka powoli się budziła, spojrzała na Othi pokazała swoje białe ostre zęby, i miała ochotę ugryźć kobietę, ale usłyszała pstryknięcie i głos swoje Pani mówiący spokój. Puszek powoli wpełzł do torby swojej właścicielki. Baltazar już i tak zmarnował czas i to dużo, na szczęście swojego czasu nauczył Othi swojego ojczystego języka.
- Othi co z naszą sprawą? - Powiedział płynnym południowym. Othi spoważniał od razu kiedy usłyszała pytanie w południowym.
-Wojownik Cienia istota poruszająca się przez cień., manipulująca cieniem, władająca cieniem, żyjąca w cieniu i będąca cieniem. Może się wyłonić z cienia każdego człowieka. - Baltazar miał minę jak z marmuru, która nic nie zdradzała. Przecież Taraka ich wymordowali, a tu jak spod ziemi wyłania się Wojownik Cienia. Baltazarowi nasuwały się pytania do głowy. Skąd wojownik cienia w Adorii? Jakie są jego zamiary? Czego szuka?. Na odpowiedzi na te pytania będzie musiał poszukać później. Całej rozmowie przysłuchiwała się Astrid, Protektor nie miał pojęcia, że kobieta z północy zna południowy, może nie biegle, ale na tyle, by zrozumieć większość, a resztę wyłapie z kontekstu.
Nikt nie zwracał uwagę na wilczycę, która postanowiła poszukać smakołyków wsadziła nos do torby zielarki i po chwili w jej pysku nalazł się Puszek. Wąż myślała, że będzie miał spokój, ale się pomylił, najpierw poczuła mokry nos, a potem coś chwyciło go w pysk. Puszek nieomal dostał zawału, będąc w pysku wilka, przed oczami węża właśnie przemknęło całe życie, a tak skończy w tak mizerny sposób, ale wąż postanowił się się odgryźć i ugryzł wilczyce w nos było słychać pisk. Cała trójka spojrzała na wilczyce koło której leżał wąż.
-Adoria to ciekawe miasto Wojownicy Cienia, zabójcy z Taraka, nie żałuję, że tu przybyłam. - Baltazar aż zaniemówił słysząc słowa kobiety z północy. Dziewczyna miała już odejść, kiedy poczuła dłoń na swoim ramieniu.
- Skąd wiesz o Wojownikach Cienia i Taraka? - Spojrzenie Baltazara było zimne jak lód.
- O Wojownikach Cienia od niej, sama przed chwilką o nim mówiła. - Protektor przeklinał w duszy, że nie przewidział tego, że ona może znać inne języki. - A zabójcę z Taraka sama spotkała i muszę przyznać, że dobry jest w walce cholernie szybka i silna, gdyby nie mój refleks już bym nie żyła. Coś się szykuje w starym młynie, obiło mi się o uszy, że ktoś poszukuje ludzi do mokrej roboty, mam dziwne przekonanie, że to zabójca z Taraka. Spotkanie ma być dziś wieczorem.
W cieniu kryła się postać, słuchała uważnie rozmowy, ale nie tylko w cieniu ktoś słuchał rozmowy, całe zajście obserwowały dwie postacie w słomianych kapeluszach.
- Dobrze porozmawiamy u Othi i tak mam zająć się twoim wilkiem. - Baltazar machnął ręką, aby obie panie ruszyły się. Cała trójka ruszyła w wychodząc zaułka. - Rozejść się nie ma na co patrzeć, tu nie ma przedstawienia. Dłonią kazał rozejść się zbiegowisku.
- Nic tu po nas uczennico. Dowiedziałam się to, co chciałam wiedzieć.
- Tak mistrzyni. - Obie postacie ruszyły za tą trójką. - Było czuć zimny wiatr, zwiastujący burzę.
A stalowe grzmoty zbliżały się nieubłaganie do miasta zwiastując nawałnicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz