Nieprzejednana Honor, kolejna książka z serii Honor Harrington. O mój Boże kurwa mać. Sam nie wiem od czego zacząć. Ale chyba zacznę o nakreślenia fabuły która nie jest jakaś trudna. Mandarynowie, którzy rządzą Ligą Solarną, widzą, że otwartą walką nic nie wskórają. Więc wdrażają w życiu plan operacji Bukanier, który ma na celu atakowanie systemów neutralnych i sprzyjających Manticore, poprzez niszczenie infrastruktury tych systemów. Admirałom LS nie podoba się ten plan i robią wszystko co w ich mocy aby nie było ofiar cywilnych. Wątki skupiają się na knowaniach Mandarynów, grupy zwanej Łowcami Duchów, którzy chcą dopaść, mandarynów, wraca wątek Messy a raczej reperkusji politycznych po tym jak Admirał Gold Peak zdobyła Mesę a Równanie postawiło tam kilka grzybków nuklearnych. Odpowiedzi Manticore na Bukaniera a raczej braku odpowiedzi na oczywiście do pewnego momentu, powracamy do wątku agenta z Równania, który wpadł w ręce Manticore. Cieniu Zwycięstwa.
Od teraz zaczną się spoilery
Zacznę od plusów tej książki bo jest ich mniej i łatwiej się o nich piszę.
Wreście zaczęto niwelować przewagę technologiczną Manticore poprzez wprowadzenie nowych rakiet i systemów, Hasta, oczywiście, nie pomogło to w starciach w flotą Manticore i jej sojusznikami i nadal dostawali, łomot, ale pociecha była tak, że Manticore wreście poniosła poważniejsze straty. Wykreowanie kompetentnych dowodzących, jak Capriotti i Isotallo, którzy pokazali, że potrafią walczyć w szczególności ta druga, że mi przewagi Manticore , pokazała, że jak walczyć i zaskoczyła przeciwnika , ale głupio zginęła. Może nie tyle głupio, ale przez to, że fabuła tak chciała. Wleciała na zamaskowane wrogie siły. Równanie i ich knowania i metodyczne działania, oraz mistrzowski atak na Beowulfa i zabicie 43 milionów istnień. Tu mam pierwszy zgrzyt autor za tesował nam, że zginął Hamish, jest wreście jakaś ważna śmierć. Się kurwa na cieszyłem Hamish niczym przed wieczny przeżywa. Ale do minusów zaraz wrócę. Aspekty politycznie na plus, bardzo fajnie pokazane reperkusje po Messie, to że każdy wierzy w to, że grzybki nuklearne zasadziła Manticore łapami Admirał Hanke. Plus zakończenie wątku Honor, to czy dobrze, że poszła na emeryturę to dobrze czy źle czy to jest satysfakcjonujący koniec nie mnie oceniać, osobiście wolał bym aby ona zginęła i stała się symbolem. Okey nie Weber wybrał tą drogą, przypomina mi to Capa z Avangersów, gdzie Cap całe życie walczył z naziolami i innymi i pewnym momencie powiedziała dość czas samemu zaznać przyjemności w życiu. Tak samo Honor całe życie w służbie i powiedziała dość czas zacząć nowe, życie. Dwie rzeczy jedna ważna, rzecz do genom, geny Honor i co ma to wspólnego z Równaniem ten wątek mnie zaskoczył chociaż, coś czułem że może pójść w tą stronę. Znowu to napisze Weber potrafi pisać fajne postacie piątego planu które nigdy już się nie pojawią jak Lizzy która straciła przyjaciół na Beowulf i pojechała odwiedzać ich rodziny.
To co mi nie przypadło do gustu
Książka jest momentami przegadana, za dużo dłużyzn,opisów tak nie potrzebnych kto co pieje ile raz zmrużył oczy chrząknął beknął. Najbardziej co mnie wybijało z czytania to jak akcja przechodziła na treecaty i ich przemyślenia, kurwa serio, książka traciła tępo, zaczyna się opis narady to cały akapit, kto się z kim wita, czy opisy jak Honor Hamish się dziećmi opiekują. Ja rozumiem na początku, książki zrobić taki akapit, ale nie w czasie gdy fabuła gana. Tak to wybijało z czytania. Ale okej Weber chciał pokazać nam, że w czasie zawieruchy może trwać normalne, życie
Minusy
Sam nie wiem od czego zacząć. Pisałem, że bardzo dobrze że wrócili, do wątku Messy i Admirał Hanke, szkoda, że zrobili to dopiero koło przy 600-tnej stronie i nie i Weber nie poświecił temu więcej miejsce, za to mieliśmy pierdety o dupie marynii. Oczywiście nie oczekiwanie ocalenie Hamisha z ataku Równania, jakie to było złe po psuło ten wątek, jak dla mnie. Bo można było to po prowadzić to, że Manticore pokonuje LS, ale Honor jest zdruzgotana tym wszystkim, a tak naprawdę Emily pierwsza żona Hamisha umiera od tak dosłownie jej światło życia zgasło, a Honor wygrywa oponentki się pozbyła, a miłość jej życia wyślizgał się z ramion śmierci. To boli, ale nie tak jak zakończenie wątku wątku z LS. Książki z serii Honor przyzwyczaiły nas do bitew tu mam trzy na krzyż, jedna pociecha nie jednostronne, do pewnego stopnia. Weber się doszedł do wniosku, że bitwy pokazane od Cienia Saganami są praktycznie jednostronne a co przy tym nudne. Ale w tej książce nie ma praktycznie bitew są jakieś potyczki. On wygląda tak mimo że wszyscy wiedzą, że za atakiem na Beawulfa stoi Równanie. Honor, bierze Grand Fleet i atakuje główny układ LS masakrując flotę wroga, daje możliwość do poddania się, ale na takich warunkach. Poddacie swoje okręty pozwolimy się wam ewakuować i macie wysadzić swoje okręty. Niszcząc całkowicie zaplecze techniczne LS, plus cała flotę i robi to na na trzydziestu stronach książki. To tak bolało, jak to przeczytałem miałem taki nie smak zakończenie wątku Ligi Solarnej jest zrobione na odpierdol się człowieku. Można było to zupełnie inaczej poprowadzić na pewno nie na trzydziestu stronach a książka biorąc pod uwagę, że sama książka ma 961 stron. To boli jak autor tak kończy ważny wątek. Okej chciał zakończyć wątek między Ligą Solarną okej, ale mógł to zrobić lepiej, jakaś epicka bitwa, gdzie Liga zdobywa nowe rakiety które mogą zmienić losy bitwy przegrywają, ale Honor ginie, ale za to dostaliśmy. Wpada Honor, jak taki sebiks terroryzuje Ligę Solarną a ona musi się podporządkować, Liga traci około 90 procent swojej floty są zniszczona przynajmniej w jednym miejscu infrastruktura wojskowa. Jest narzucone od górnie, że mają stworzyć nową konstytucje jeżeli tego nie zrobią Honor będzie latać od układu Ligi Solarnej do Układu i niszczyć ich infrastrukturę i zostawia takiego karła który przez wiele dziesiątków lat będzie. Ja mam nadzieje tylko jedno, że następnej książce która będzie kontynuacją tej książki, nie okaże się Liga Solarna to wielki sojusznik Manticore, że nowe władzę jakie one by nie było, będą wrogo nastawione do Manticore.
Sam nie wiem jak ocenić tą książkę ona nie jest zła. Nie ma w niej dużo Honor i bardzo dobrze, pcha wątek do przodu pokazując, że Równanie w przeciwieństwie do Heven czy Ligi Solarnej nie jest bandą idiotów, że wszystko planują, mają świadomość, że technicznie są daleko za Manticore, że muszą opracować, swoje środki wojenne. Szkoda , że wątki z Cienia Zwycięstwa nie zostały bardziej rozbudowane, według mnie równolegle można było prowadzić akcje właściwą i z Messą było ciekawsze. Zakończenie dwóch wątków z Honor to czy mi się podoba, że Honor jest na emeryturze czy walałbym aby zginęła to moje preferencje. Wiem autor nie chciał całkowicie zamykać sobie wątku, z Honor, ale sposób zakończenia wątku Ligi Solarnej boli i to bardzo, na trzydziestu stronach nie miałem satysfakcji z czytania tego jak Honor postać której nie lubię zachowuje się jak sebiks, jak gangster, tu przykłada broń do głowy i mówi macie zrobić tak jak ja chcę albo spopielę was. Według mnie powinno Nieprzejednana Honor zakończyć się po ataku na Beowulfa. W następnej książce powinno, być ostateczna rozprawa z Ligą z Bitwami i stratami po obu stronach i kształtowaniem się nowych elit politycznych bo takie zakończenie tego wątku jest bardzo chujowe. Równanie zostaje jedynym wrogiem, mogę liczyć, na to, że Liga nie będzie pałać miłością do Manticore. Zakończenie po psuło mi czytanie książki, raczej sposób zakończenia tak ważnego wątku w książce. Szkoda naprawdę szkoda. Jestem zawiedziony. Nie mogę powiedzieć, że to najgorsza część, ale mam nie smak po niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz